Nasz nowy dom szczytno: właścicielka zniszczonego domu przerywa milczenie. ludzie są okrutniEkipa programu "Nasz nowy dom" wyremontowała dom pani Lidii i jej Nasz nowy dom – odcinek 267 – opis odcinka. W 267 odc. prowadząca Katarzyna Dowbor trafia do Uniszek Zawadzkich, gdzie zaopiekuje się domem Pani Zofii, wyjątkowej kobiety, matki pięciorga dzieci. Do niedawna w domu Zofia mieszkała wraz z mężem oraz najmłodszym synem, Kubą, który zmaga się dziecięcym porażeniem mózgowym. . Nasz Nowy Dom - czemu dom w szczytnie został zniszczony? Nasz Nowy Dom to cieszący się ogromną popularnością program telewizji Polsat. Pierwszy raz od kiedy jest emitowany miała miejsce tak drastyczna sytuacja. Nowy dom rodziny ze Szczytna został oblany farbą. Najprawdopodobniej zrobili to sąsiedzi mieszkańców. Pani Lidia wraz z dziećmi poważnie obawiają się dalszych ataków. To pierwsza tego typu sytuacja w programie. Zazwyczaj ekipa Katarzyny Dowbor spotyka się z dużą życzliwością. Mieszkańcy miejscowości w której przeprowadzane są remonty starają się pomóc i wspierają rodziny. Warto zaznaczyć, że do programu kwalifikują się osoby ubogie, mieszkające w bardzo złych warunkach. Powodów do zawiści nie powinno więc być. Przynajmniej teoretycznie. >>Nasz nowy dom odcinek 100 Wągrowiec ZDJĘCIA Nowy Dom rodziny ze Szczytna - Czemu został zniszczony? Niebieska farba na elewacji, kamienie uderzające o okna. To co spotkało Panią Lidię i jej dzieci wydaje się być nie do pomyślenia. Podczas wywiadu dla Tygodnika Szczytno kobieta powiedziała: -Nie sądziłam, że w ludziach może być aż tyle zawiści. Każdy miał prawo przecież zgłosić się do tego programu. Przykre jest również to, że oprócz słów dochodzi też do różnych niefajnych incydentów. Ktoś oblał nową elewację farbą, nocą ktoś podjeżdża pod nasze mieszkanie i rzuca kamykami, puka w okna. Proszę, uszanujcie naszą prywatność i spokój. Zachowanie sąsiadów jest niepojęte. Wiadomo jedynie, że już wcześniej relacje rodziny z innymi mieszkańcami ulicy nie były dobre. Czym innego jest jednak nie chcieć pomagać, a niszczyć to co zostało zrobione. Nikogo nie interesuje opowieść o tym, że ktoś gdzieś tam pomaga jakiejś rozbitej rodzinie, to nudne. Dużo ciekawsze jest utrwalanie stereotypu o tym, że wszyscy Polacy to zawistne gnojki, bo gdzieś w Szczytnie jakiś idiota pomazał farbą ścianę odnowionego domu. Straszna historia, potwierdzająca odwieczną polską zawiść, obiegła wszystkie media. Pani Lidia, mieszkanka Szczytna, wychowująca samotnie dwie córki, 13-letnią Darię i 18-letnią niepełnosprawną Małgosię, zgłosiła się do programu Polsatu „Nasz nowy dom”. To bezpieczny i sprawdzony format z USA, ekipa remontowo-budowlana przyjeżdża do wybranej rodziny, wysyła ją na kilkudniowe wakacje, w tym czasie dom ulega szokującej metamorfozie. Szok polega na tym, że magicy od szpachli i pędzla przerabiają nory, w których nie chcielibyście trzymać nawet wściekłego psa na funkcjonalne pomieszczenia, dzięki którym obdarowana rodzina może w końcu poczuć się jak człowiek, niekoniecznie drugiej kategorii. W amerykańskiej wersji programu remontami żyła cała lokalna wspólnota. Ludzie gromadzili się przy ekipie, donosili im jedzenie, wspierali dobrym słowem, pomagali na miarę swoich możliwości, sprzątali teren. Te kilkadziesiąt odcinków, które obejrzałem przed laty, to był zawsze pokaz ludzkiej solidarności, dobroci i fajnej zabawy. Wiecie, zupełnie jak sąsiedzi, których oglądamy w amerykańskich filmach, wychylając się zza żywopłotu pogadają, pożyczą kosiarkę, i z którymi spotykasz się na coniedzielnym grillu. Dom Pani Lidii przed wkroczeniem ekipy programu "Nasz nowy dom" Foto: Facebook W edycji polskiej jest podobnie, ale piszę o tym wyłącznie na podstawie kilkunastu fragmentów, które po aferze w Szczytnie obejrzałem. Ludzie, jak to ludzie, garną się do ekipy, coś tam smacznego przyniosą, pomogą w drobnych pracach, ogólnie jest albo bywa życzliwie, sympatycznie i w miarę ciepło. Przy czym, powtórzę jeszcze raz – swoją opinię o recepcji programu przez tubylców zbudowałem wyłącznie na podstawie fragmentów kilkunastu odcinków i krótkiej wypowiedzi osoby z produkcji dla I nagle zgrzyt. Ekipa przyjechała do Szczytna i napotkała mur chłodu, obojętności, a nawet agresji. Otóż niektórzy mieszkańcy uznali, że pani Lidia to szkodnik, który wykorzystuje system i bawi się wygodnie na garnuszku państwa. Nie pracuje, bierze zasiłek, żyje samotnie, więc wiadomo co to za człowiek, ma kolczyk w brwi, a starsza, podobno niepełnosprawna córka, nawet na siłownie chodzi. Ponadto nie pasowało jej kiedyś podobno mieszkanie zastępcze, które oferowało jej miasto. A kto to widział darowanemu koniowi w zęby patrzeć? Generalnie, zanim pojawiła się polsatowska ekipa, rodzina wręcz pławiła się w luksusach i nowoczesności – modnie gotowała sobie na podłodze, a z powodu braku miejsca na prysznic panie myły się w misce. Pomimo nieszczelnych okien i dziur w ścianie, a co za tym idzie, fantastycznej wentylacji, mają zagrzybione ściany i sufit, więc mogą się poczuć prawie jak w piwnicznym lofcie. A już na pewno klimat loftu buduje goły beton, który przebija spod zniszczonych podłóg. Ogólnie Hawana i wypas. Logiczne, że jeżeli ktoś ma takie warunki, to zgłaszając się do programu, który ma dodatkowo polepszyć jego los, jest bezczelny, roszczeniowy i mają miejsce wyłudzenie, skandal i poruta. Zwłaszcza, że największym marzeniem tych dziewczyn jest normalna kuchnia i łazienka z prysznicem, z którego leciałaby ciepła woda. To o remoncie łazienki marzyła rodzina Pani Lidii ze Szczytna Foto: Facebook Ekipa spełniła to proste marzenie - zrobiła dom i wtedy się zaczęło. Z okolicznych mieszkańców wylazło wszystko to, co w nas, Polakach najlepsze: zazdrość i zdrowa, bezinteresowna zawiść. Zaczęło się już w trakcie prac, gdy do MOPS-u zadzwonił sąsiad pani Lidii i zażądał wstrzymania programu, zupełnie jakby MOPS był władny to zrobić. Kwasu narobiły słowa prowadzącej, Katarzyny Dowbor, która opowiedziała, że rodziny biorące udział w programie są sprawdzane, między innymi w ośrodkach opieki. W tym przypadku takiej kontroli zabrakło, przez co ośrodkowi oberwało się od jego podopiecznych, którzy uwierzyli, że to właśnie MOPS Szczytno wskazał rodzinę pani Lidii, jako najlepszą do uzyskania tego typu pomocy. Otóż ludzie stwierdzili, że inni też mogli z tego programu skorzystać i źle się stało, że skorzystała akurat pani Lidia. Po zakończeniu prac przydarzyły się kolejne nieprzyjemności. Ktoś oblał świeżo odnowioną elewację niebieską farbą, z pięciu tuj, które nasadzono przed domem, zostały już tylko cztery. Nocą ktoś podjeżdża pod dom i rzuca kamykami w okna. Ogólnie jest bardzo nieprzyjemnie. Wiem, że stereotypizacja to wygodna proteza, bo zamiast wysilać mózg, mamy pod ręką gotowe frazy. Południowcy są leniwi, Francuzi to pedały i tchórze, Rosjanie i bezdomni to alkoholicy, Daleki i Bliski Wschód to terroryści a Polacy to złodzieje, brudasy i zawistnicy. Nadawanie całej niehomogenicznej grupie pewnych określonych przymiotów jest zabiegiem ryzykownym i według mnie, pokazem arogancji, błędów poznawczych i myślenia kiepskiej jakości. Dlatego unikałbym komentowania sytuacji ze Szczytna w tonie „no tak, znowu Polaczki pokazały, że nie chodzi im o to, żeby im było lepiej, tylko sąsiadowi gorzej”. Tak naprawdę niczego konkretnego ani o pani Lidii, ani o ludziach, którzy po niej jadą, nie wiemy. Nie znamy układów i układzików, jakie tam były. Obraz bohaterki programu wyrobiliśmy sobie wyłącznie na podstawie tego, co powiedziała przed kamerą. Nie zamierzam bronić ludzi, którzy dzwonili do MOPS-u z żądaniami przerwania programu, ale potrafię wczuć się w ich rolę i zrozumieć, dlaczego robili to, co robili. Pomyślmy chwilę na chłodno. Część z nich uwierzyła, że to właśnie ośrodek pomocy wskazał producentom programu gospodarstwo pani Lidii, jako to, które wymaga pomocy. Co natychmiast zrodziło poczucie nawet nie tyle zazdrości czy zawiści, ile niesprawiedliwości. „Jak to, ja mam czwórkę dzieci, bezrobotnego męża po wypadku, dorabiam na czarno, żeby nie stracić świadczeń od państwa, a oni pomagają zdrowej, młodej kobiecie, która nie pracuje, tylko żyje z zasiłków”. Jesteśmy sobie w stanie coś takiego wyobrazić w nieco innym kontekście? Na przykład „Jakim cudem ten nieudacznik, który spieprzył w tym roku wszystkie swoje projekty dostał 1000 zł premii świątecznej a ja, z czterema udanymi tylko połowę tej kwoty. Na pewno włazi w dupę szefowi”. Katarzyna Dowbor w "słynnym" mieszkaniu w Szczytnie Foto: Facebook Takich sytuacji możemy wymyślić więcej, ot choćby kobieta w ciąży, która wbija się przed nas w kolejkę do lekarza, w której siedzimy od dwóch godzin. Przecież ciąża to nie choroba, może poczekać, ja czekam i wcale nie uważam, że ona ma gorszą sytuację ode mnie. Te brzydkie uczucia wyłażą z nas w momentach zmęczenia, niechęci, bezsiły, rozgoryczenia czy słabości i nie muszą wynikać z naszej wrodzonej, polskiej zawiści, w którą tak naprawdę nie do końca wierzę. Według mnie w Szczytnie zabrakło jakiejkolwiek informacji na temat warunków uczestniczenia w takim programie, umysłami ludzi zawładnęła dezinformacja. Ludzie uwierzyli, że jakaś agencja państwowa wskazała prywatnej stacji dom do remontu i szambo wybiło. Jakiekolwiek dementi nie miało sensu, bo jak pisał Terry Pratchett: kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty. Na dodatek między sąsiadami, a panią Lidią musiała być zła krew, bo nie wierzę w erupcję zawiści bez powodu. Możemy na mieszkańców tego miasta wylać kubły pomyj, ale nalot dywanowy ma to do siebie, że rzadko kiedy jest precyzyjny i obrywają wszyscy. Tak jak w tym przypadku. A przypomnijmy, że gnój robiło kilkudziesięciu mieszkańców i tak naprawdę nie znamy prawdziwej genezy niechęci ludzi do pani Lidii. Ba, to może nawet nie być niechęć do niej tylko do głupich urzędników, którzy podjęli tak krzywdzącą decyzję, jak wybór tej, a nie innej rodziny. Dlatego wolę być ostrożny. Na poparcie tezy o tym, że postępki mieszkańców Szczytna wpisują się doskonale w polską szkołę zawiści, możemy oczywiście znaleźć liczne przykłady. A to, że ktoś kto odniósł sukces, ma czelność świecić swoim bogactwem ludziom w oczy z telewizora. Jak w ogóle Kasia Tusk może chwalić się słuchawkami za tysiąc złotych, skoro ja za półtora tysiąca utrzymuję siebie i dwójkę dzieci, no jak? Jednak jak się nad tym przez sekundę zastanowimy, to nie jest zawiść tylko wkurw z bezsilności i poczucia niesprawiedliwości. Ksiądz jeździ Volvo zamiast jakimś małym Oplem. Daliście pieniądze na tacę, ksiądz lubi wygodę, nie ma się o co rzucać. To też nie jest zawiść, bo my mu nie życzymy, żeby się owinął dokoła latarni po pijaku. My mu raczej zazdrościmy i wkurza nas, że za nasze pieniądze się tak wozi. Podobnie z politykami. Niech się wożą dobrymi samochodami. Taniej wychodzi niż wyciąganie pokawałkowanego posła z rozbitego w drzazgi samochodu z plastiku i ogłaszanie wyborów uzupełniających. A zazdrościmy im tak naprawdę nie rządowych limuzyn czy przelotów Casą, tylko władzy i możliwości robienia pieniędzy, jakie ona daje. Anna Lewandowska w miesiąc po porodzie chwali się płaskim brzuchem i wylewa się na nią fala... No właśnie, czego? Znowu jest to raczej zazdrość, niechęć, hejt. Ale żeby od razu zawiść? Frankowcy przez tyle lat byli do przodu w stosunku do kredytów złotówkowych i zaczęli płakać dopiero wtedy, gdy frank podrożał. Ani kroku w tył, nie ustępować, mi nikt nie pomógł, dlaczego zatem chcecie pomagać im. W tym przypadku faktycznie, z dziury wypełzła zawiść i rewanżyzm, ale też niechęć do każdego, komu powodzi się na tyle, że stać go na spłacanie kredytu mieszkaniowego. Dlatego byłbym ostrożny z szafowaniem polską zawiścią w sytuacji, w której dane zdarzenie świetnie tłumaczy zwykła ludzka głupota, niechęć do innych Mam wrażenie, że ten stereotyp wykreowaliśmy sobie sami. Kogo najgłośniej słychać i kto wzbudza najwięcej kontrowersji? No przecież nie ktoś, kto pisze wyważone, logiczne i sensowne komentarze, okraszone celną pointą i ładną polszczyzną. Nikogo nie interesuje opowieść o tym, że ktoś gdzieś tam pomaga jakiejś rozbitej rodzinie, to nudne. Dużo ciekawsze jest natomiast utrwalanie stereotypu o tym, że wszyscy Polacy to zawistne gnojki, bo gdzieś w Szczytnie jakiś idiota pomazał farbą ścianę odnowionego domu. Chociaż oczywiście mogę się mylić.

nasz nowy dom odcinek szczytno